– Nie możemy być obojętni na rosyjską agresję wobec naszych sąsiadów, dlatego dziś, ponad podziałami, spotykamy się w Białymstoku – podkreśla Zofia Stankiewicz, podlaska aktywistka. – Przede wszystkim jesteśmy solidarni z Ukrainą i protestujemy przeciwko agresji Putina. Ale też, by ci, którzy tu przyjeżdżają i zostają, wiedzieli, że nie są sami.
– Putin barbarzyńsko najechał na Ukrainę, zaczął zabijać cywili, co jest zbrodnią wojenną. Musimy pokazywać, że Białystok jest przeciwko ludobójstwu i zbrodni. – Dziś przyjeżdżają imigranci, musimy im pomóc w naszym mieście, oni potrzebują naszego wsparcia, by tu mogli czuć się bezpiecznie – mówił do zebranego tłumu Łukasz Targoński ze stowarzyszenia Młodzi Demokraci Białystok.
Ukraińcy dziękują za wsparcie i pomoc, za to że potrafimy się zjednoczyć i razem pomagać. Nasi wschodni sąsiedzi potrzebują przede wszystkim wsparcia finansowego – podkreślał Targoński. Pieniądze (wpłacane na konkretne i sprawdzone zbiórki) będą potrzebne Ukrainie na armię i na odbudowę mieszkań, infrastruktury, lotnisk.
Zaapelował też, by nie kupować w sklepach rosyjskich produktów, nie jechać w pojedynkę na granicę z paczkami, a przewóz ludzi z granicy odbywał się tylko poprzez zorganizowane akcje.
Przypomniał też, jak nadal ważne pozostaje wymuszanie presji na państwa zachodnie w sprawie jeszcze większych sankcji, ale też nakłanianie znajomych z Rosji, a w mediach społecznościowych rosyjskich celebrytów i sportowców, by wyszli na ulicę i obalili Putina.
Prócz organizatorów głosy i sprzeciwu, i wsparcia popłynęły od wielu białostoczan. Każdy bowiem mógł przemawiać do zebranego tłumu.
Na wiecu spotkaliśmy m.in. 20-letnią Klaudię.
– Na Białorusi i Ukrainie mam rodzinę, przyjaciół, na Ukrainie pracowałam jako wolontariuszka. Takie demonstracje jak dziś pokazują naszą solidarność. O powszechne protesty prosił zresztą prezydent Ukrainy. Teraz coraz więcej osób przyjeżdża tu, do Białegostoku. Wsparcie ze strony mieszkańców jest bardzo ważne. Mam nadzieję, że wojna się skończy i liczę, że te akcje pomocowe, które są teraz organizowane w Polsce, wystarczą na dłużej, a zapał nie zgaśnie – mówiła z nadzieją.
Także rodzina Łukasza Targońskiego mieszka na Ukrainie. – Moja ciotka w Odessie robi teraz koktajle mołotowa, a teściowa jest we Lwowie i pomaga imigrantom. Bo właśnie we Lwowie na razie jest spokojnie i to tam teraz przyjeżdżają masowo imigranci z całej Ukrainy. Potem ruszają do Polski.
Do prezydenta Rosji zwróciła się też obecna na wiecu 9-letnia Julia. Przyznała, że przyszła (wraz z rodzicami), by pokazać Putinowi, że jesteśmy dumni z tego, że żyjemy w tym kraju, a on myli się, myśląc, że jest czas na wojnę. My przecież chcemy pokoju. Nikt z naszej klasy by nie chciał, aby była wojna – tłumaczyła Julia. (at)
Tu możesz zobaczyć też: Solidarni z Ukrainą i Białorusią na Rynku Kościuszki.