fot. Jerzy Doroszkiewicz
Wernisaż rozpoczął się od zaparkowania na ulicy Kilińskiego, tuż przed wejściem do galerii autentycznego karawanu wypożyczonego z zakładu pogrzebowego. W środku – trumna, a niej niewielka fotografia.
– Karawan jest takim symbolem symbolem, który nam towarzyszy przy odchodzeniu naszych najbliższych, przypomina nam, że śmierć jest nieodłącznym elementem życia – mówił Marcin Idźkowski, pomysłodawca i autor wystawy „Nie daj się zapomnieć” w Galerii Sztuki Marchand. – Całe przedsięwzięcie „Nie daj się zapomnieć” było skonstruowane w ten sposób, żeby jednak była to szersza refleksja na temat na temat śmierci.
– Mam wrażenie, że śmierć jako pojęcie jest w ogóle wyparta z kultury, wyparta w ogóle ze świadomości, a jest nieodzownym element naszego życia – wyjaśniał fotografik. Doszedłem do wniosku, że warto warto o tym przypomnieć.
Inspiracją do całego przedsięwzięcia był Polski szlachecki portret trumienny – mówił Marcin Idźkowski. I przypominał, że zamawiany znacznie wcześniej portret trumienny był „takim ukoronowaniem życia szlachcica, jego jego dokonań w życiu doczesnym ponieważ po pogrzebie te portrety były umieszczane w nawach bocznych kościołów”.
– Można powiedzieć, że symbolicznie taki szlachcic otrzymywał pewnego rodzaju symboliczną nieśmiertelność – tłumaczył fotografik. Przy okazji wyjaśnił, że większość zdjęć wykonał z trumnami ustawionymi w pozycji wertykalnej. O tym, że przywodzi to na myśl bardziej zdjęcia z początków ubiegłego stulecia, kiedy wiejscy fotografowie uwieczniali przy zmarłym w otwartej trumnie całe rodziny rozmawiać nie chciał. A te właśnie skojarzenie wydaje się w tym miejscu jakby bardziej uprawnione.
Do udziału w projekcie zaprosił dwanaścioro osób – od znanej podlaskiej łuczniczki, przez aktorów, malarzy, po szefową kuchni.
– Chciałbym ich wyróżnić, bo robią interesujące, wartościowe rzeczy, każde z nich zajmuje się jakąś ciekawą dziedziną – tłumaczył Marcin Idźkowski.
Zanim powstało każde ze zdjęć, Marcin Idźkowski rozmawiał ze swoimi potencjalnymi modelami.
– Rozmawiałem z każdym z bohaterów o ich życiu, marzeniach – wyjaśniał Idźkowski. – Pytałem, w jakim kostiumie chcieliby być zapamiętani, chodziło o to, żeby jak najwierniej oddać charakter i dokonania życiowe bohatera zdjęcia.
W sesji, oprócz modeli i fotografa uczestniczyły też makijażystki czy stylistki.
– Dużym wyzwaniem było aby ubrać osoby tak, by przede wszystkim oddać to, co mają do powiedzenia w kwestii odchodzenia, tego jak chcą zostać zapamiętane – wspominała Aneta Popławska-Kazberuk, absolwentka Wydziału Inżynierii Zarządzania, projektantka mody. – Jak ująć na jednym zdjęciu, wystylizować ubiór w taki sposób, aby to oddawało cały charakter tego przedsięwzięcia. Widzimy bardzo różne osoby – są stylizowane tak, jak chciałyby być zapamiętane. Aktorka Natalia Sakowicz w dresie, co miało być podkreśleniem jej wolności, niektóre osoby miały również elementy swojej pracy. Ewelina Łapińska miała nóż, na którym były ustawione przekąski – jest szefową kuchni. Były też sesje z końmi, były sesje w niesprzyjających warunkach atmosferycznych – jestem bardzo zadowolona z tego projektu i bardzo się cieszę, że byłam jego częścią.
Jedną z pierwszych osób, które zaprosił do zdjęcia Marcin Idźkowski była Anna Jakubowska.
– Moją decyzją nie trafię do trumny, ponieważ moje ciało jest już własnością zakładu anatomii prawidłowej naszego Uniwersytetu Medycznego – mówiła Anna Jakubowska. – Skoro jednak się okazało, że jest taka potrzeba dla sztuki postanowiłam się w tej trumnie położyć. Zrobiliśmy zdjęcie z tym aktem notarialnym, w którym przekazuję swoje ciało uczelni.
Okazuje się, że samo wejście do trumny nie było jakimś szczególnym problemem modelki.
– Cały czas się martwiłam o to, żeby się nie przesunąć, żeby w tym kadrze było wszystko dobrze, żeby ten całun się nie zsunął ze mnie, po prostu cały czas się martwiłam o to, żeby wyszło ładne zdjęcie, a sam pobyt jakoś tak zupełnie na mnie nie zrobił wrażenia – wspominała na wernisażu robienie zdjęcia Jakubowska. – Kiedy oglądałam pierwsze zdjęcia, to poprosiłam Marcina, żeby mi przysłał takie, na których udało mu się złapać mnie z zamkniętymi oczami, bo chciałam zobaczyć jak to by wyglądało tak naprawdę.
Na wernisażu zjawiło się wielu bywalców Galerii Sztuki Marchand.
– Ambiwalentne bym powiedział, że trumna także oznacza koniec no na pewno nie początek, a z kolei osoby w tym w tych trumnach są jak najbardziej żywe, więc to nie koniec – mówił jeden z nich. – Już rozmawiałem z autorem, że zamawiam sobie taki portret, bo trochę wariat jestem – bez żadnych podtekstów – wizualnie jest to fajne.
Pytany o to, czego nauczył go projekt „Nie daj się zapomnieć” Marcin Idźkowski odpowiedział:
– Nauczyłem się, że najważniejsze w tym wszystkim jest nasze życie, nasze dokonania, nasze decyzje, które podejmujemy każdego dnia i w zasadzie można powiedzieć, że oni zaświadczają, że warto żyć odważnie, warto podejmować wyzwania. (jd)


