
Jagiellonia Białystok w wielkim stylu rozpoczęła swoją przygodę w Lidze Konferencji Europy, pokonując na wyjeździe silny zespół FC Kopenhaga 2:1. Pomimo wczesnej straty gola, drużyna z Podlasia nie poddała się i odwróciła losy spotkania, odnosząc jedno z najważniejszych zwycięstw w swojej historii.
FC Kopenhaga – faworyt na papierze
Duńska ekipa przed meczem była uważana za murowanego faworyta. Grając u siebie, z bogatym doświadczeniem w europejskich rozgrywkach, w tym w Lidze Mistrzów, wydawało się, że Jagiellonia może mieć trudności z uzyskaniem pozytywnego rezultatu. Trener Adrian Siemieniec jednak przed spotkaniem zapewniał, że jego drużyna wyciągnęła wnioski z porażek z Bodo Glimt i Ajaxem Amsterdam, i teraz pokaże swoje najlepsze oblicze.
Początek nie po myśli Jagiellonii
Już od pierwszych minut FC Kopenhaga narzuciła swoje tempo gry. W 12. minucie, po dobrze wykonanym rzucie rożnym, Hatzidiakos strzałem głową pokonał bramkarza Jagiellonii, dając prowadzenie gospodarzom. Przewaga Duńczyków wydawała się niepodważalna, a kolejna bramka dla Kopenhagi wisiała w powietrzu. Jednak z upływem czasu białostoczanie zaczęli odzyskiwać równowagę i zyskiwać pewność siebie.
Druga połowa – powrót do gry
Po przerwie, Jagiellonia weszła na boisko z nową energią. Już w 53. minucie Pululu doprowadził do wyrównania, skutecznie finalizując ofensywną akcję swojego zespołu. Wynik 1:1 w pełni oddawał obraz wydarzeń na boisku – białostoczanie nie tylko walczyli, ale i kontrolowali przebieg gry. Mimo intensywnych ataków gospodarzy, defensywa Jagi spisywała się bez zarzutu, odpierając kolejne próby Duńczyków.
Walka do ostatnich sekund
Końcówka spotkania przyniosła jeszcze większe emocje. Obie drużyny były zdeterminowane, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Sędzia wielokrotnie musiał sięgać po żółte kartki, a Jagiellonia grała bardzo dojrzale, starając się utrzymać korzystny wynik. W doliczonym czasie gry, który trwał aż siedem minut, wydawało się, że mecz zakończy się remisem.
Zwycięski gol Churlinova
W ostatnich sekundach meczu, gdy kibice z Kopenhagi już przygotowywali się na remis, Jagiellonia zadała decydujący cios. Churlinov, w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem, zachował zimną krew i zdobył bramkę na 2:1, wprawiając fanów Jagi w euforię. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie, a Jagiellonia mogła świętować swoje sensacyjne zwycięstwo. (pc)