„Czasami lepiej jest nie chodzić do lekarzy. Zawsze coś znajdą” – stwierdza Dinozaur Marvin w chwilę po tym, jak dowiaduje się właśnie od lekarza, że ma wyginąć. To początek najnowszej sztuki pt.: „Marvin” autorstwa Marty Guśniowskiej.
Dramaturżka tym razem zajęła się także reżyserią przedstawienia.
– Lubię o tym mówić, że to jest spektakl familijny, myślę, że od lat sześciu do 106, jak ktoś ma 107 też może przyjść. Temat jest trudny, bo temat jest o wyginięciu, ale z drugiej strony to tak samo jak rozmawiamy z dziećmi o śmierci, no jakby musimy porozmawiać, bo to, że nie będziemy rozmawiać nie znaczy, że jej nie ma, ale jak zwykle rozmawiamy w taki sposób bardzo dziecięcy, bardzo przyjazny, opakowujemy to w zabawną, ciepłą historię, nie ma tam strachu, nie straszymy, to jest bardziej opowieść, troszkę o pogodzeniu się z tym, co nas czeka, jacy jesteśmy, jakie jest życie, ale też o poszukiwaniu przyjaźni o tym, że jeżeli szukamy przyjaciół, to zawsze ich znajdziemy – dodaje Marta Guśniowska.
Ciepła opowieść o przyjaźni i umiejętności cieszenia się z każdej chwili życia to najnowsza propozycja Białostockiego Teatru Lalek dla całych rodzin. Premiera – 8 listopada, kolejne pokazy w sobotę i niedzielę. (jd)
Na próbie medialnej spektaklu „Marvin” Białostockiego Teatru Lalek był Jerzy Doroszkiewicz: