Część białostoczan skarży się, że nie mogą wykupić mieszkań komunalnych, w których żyją od wielu lat. Mimo, że są przepisy, które na to pozwalają, to niektórzy mieszkańcy otrzymują odmowne decyzje od prezydenta.
Osoby te czują się dyskryminowane i lekceważone, bo nie dostają precyzyjnych odpowiedzi dlaczego tak się dzieje, zwłaszcza, że pozostali najemcy mogli wykupić swoje mieszkania.
– Pan prezydent chyba uważa, że jesteśmy, tak jak nam powiedziano: „Nie pozbywa się kury, która znosi złote jajka”, czyli jesteśmy wykorzystywani do tego, żeby utrzymywać; miasto, Zarząd Mienia Komunalnego – mówią mieszkanki, które nie mogą wykupić swoich mieszkań.
W obronie mieszkańców stają radni Prawa i Sprawiedliwości, którzy apelują do prezydenta Białegostoku, aby umożliwił wykup, bo jak tłumaczy radna PiS Katarzyna Siemieniuk, po kilkudziesięciu latach przeżytych w tych mieszkaniach należą się one ludziom.
– Ci ludzie są mieszkańcami Białegostoku od kilkudziesięciu lat, można powiedzieć, że już spłacili te mieszkania i koszty poniesione przez miasto na te lokale. Należałoby się tym osobom, żeby w wieku emerytalnym mogły już spokojnie żyć, mieć własny kąt – dodawała radna Siemieniuk.
Zastępca prezydenta Białegostoku Zbigniew Nikitorowicz tłumaczy, że miasto nie może sprzedać wszystkich lokali.
– Nie ma żadnego interesu społecznego, żeby za 10-15% ceny rynkowej sprzedawać wybranym osobom mieszkania, które są własnością gminy, czyli wszystkich mieszkańców. Takich promocji nigdzie nie ma – argumentował wiceprezydent Zbigniew Nikitorowicz.
Problem z wykupem mają m.in, mieszkańcy bloku przy ul. Kościelnej oraz Pułaskiego. (ea/mc)