
Dzięki kontraruchowi rowerzyści mogą skracać drogę, omijać niebezpieczne zjazdy, wygodnie, bezpiecznie i z przewagą nad samochodami jeździć po centrum miasta.
– Samochody mogą jeździć w jednym kierunku, rowery mogą natomiast jeździć w dwóch kierunkach. Zawsze trzymamy się prawej krawędzi jezdni i to jest intuicyjne, tak jak byśmy jeździli po każdej innej drodze – mówi Bartosz Czarniecki ze Stowarzyszenia Rowerowy Białystok. – Jest super bezpieczne, ponieważ w skali kraju zdarzeń z udziałem rowerzystów na kontraruchu to dosłownie na palcach jednej dłoni można policzyć i zazwyczaj są one z winy kierowców, którzy w jakiś sposób próbują uczyć rowerzystów, że nie można jeździć pod prąd.
W Białymstoku kontraruch jest już na ul. Zamenhofa, Białej, Chopina, Orzeszkowej, Wołodyjowskiego czy Batalionów Chłopskich. Od niedawna na Wesołej funkcjonuje też kontrapas.
– To zachęca mieszkańców, żeby na krótkie i miejskie podróże wybierać jednak rower, zamiast samochodu, bo wtedy rower jest wygodniejszy, szybszy, nie trzeba szukać miejsca do parkowania i nie trzeba się kręcić, bo jedziemy najszybszą drogą jaka jest możliwa. Miasta stawiają kontraruch jako jeden z głównych sposobów realizowania infrastruktury rowerowej w centrum miasta na drogach jednokierunkowych, czyli tam gdzie nie ma miejsca, gdzie jest wąsko i nie ma możliwości zbudowania dróg dla rowerów.
Kontraruchy są oznaczone znakiem P-27, jest to tzw. sierżant rowerowy, czyli na jezdni jest namalowany znak roweru z daszkiem. (hk)
Z Bartoszem Czarnieckim ze Stowarzyszenia Rowerowy Białystok rozmawiała Hanna Kość:
- Źródło: Rowerowy Białystok
- Źródło: Rowerowy Białystok