
Maria Dębska to odtwórczyni głównej roli w tym filmie, opowiadającym historię aktorki i piosenkarki, pierwszej seksbomby PRL-u, zwanej polską Marilyn Monroe – Kaliny Jędrusik.
Zdobywczyni Złotych Lwów na festiwalu w Gdyni za pierwszoplanową rolę kobiecą Kaliny Jędrusik w filmie „Bo we mnie jest seks” opowiedziała Radiu Akadera o emocjach związanych z nagrodą, płytą z piosenkami z repertuaru Kaliny Jędrusik, ale też o związkach z Białymstokiem, pracy na planie z własną mamą, czy wreszcie o blaskach i cieniach studiowania aktorstwa i roli aktorów w czasie wojny w Ukrainie.
Z Marią Dębską rozmawiał Zjerzony kulturą, Jerzy Doroszkiewicz.
Warszawa, lata 60. Przed ekranami czarno-białych odbiorników zasiadają miliony Polaków. I nagle ktoś przykuwa ich wzrok. To Kalina Jędrusik – zjawiskowa aktorka i piosenkarka, która wnosi koloryt do bezbarwnej rzeczywistości. Kusi wdziękiem i seksapilem. Elektryzuje panów i oburza panie. Oto pierwsza seksbomba PRL-u, zwana polską Marilyn Monroe.
Kalina nie chce się wpisywać w ówczesny model kobiety. Żyje na własnych zasadach, co nie zawsze podoba się pruderyjnemu społeczeństwu i niektórym przedstawicielom władzy. Liczne skandale, życie w miłosnym trójkącie z mężem Stanisławem Dygatem i Luckiem, kontrowersyjne wypowiedzi i epatujące seksapilem stroje sprawiają, że Kalina zyskuje także miano naczelnej skandalistki PRL. A przecież największy skandal z jej udziałem dopiero się zacznie…
„Bo we mnie jest seks” to ważny fragment z życia Kaliny Jędrusik, o której śmiało można powiedzieć, że jest największą ikoną polskiej popkultury. To historia wzlotów i upadków jej zawrotnej kariery. Wydarzeniom z życia Jędrusik towarzyszy atmosfera szalonej zabawy środowiska ówczesnej śmietanki towarzyskiej. Na ekranie oglądamy także inne barwne postaci polskiej kultury: Kazimierza Kutza, Tadeusza Konwickiego czy twórców Kabaretu Starszych Panów – Jeremiego Przyborę i Jerzego Wasowskiego.
(jd/mt)