Najprawdopodobniej dopiero na początku lipca na ulicach Białegostoku pojawią się BiKeR-y. Taką datę podaje firma, która wygrała przetarg na obsługę systemu na kolejne lata.
Choć przetarg rozstrzygnięto w marcu, to dopiero kilka dni temu podpisano umowę, a zgodnie z jej treścią firma na uruchomienie rowerów ma 60 dni. Pojawiły się więc pytania, dlaczego umowy nie można było podpisać wcześniej? Prezydent Białegostoku tłumaczy, że wcześniej nie było wiadomo, kiedy rowery miejskie zostaną odmrożone.
– Jeżeliby ta sytuacja przedłużyła się, a Nextbike by te rowery zamontował, to wtedy musielibyśmy za nie płacić. Umowa była po części renegocjowana. Ustalaliśmy, jakie ewentualnie możemy mieć upusty, jeżeliby rowery były zamontowane, a nie można by było z nich korzystać. W tej pierwotnej wersji umowy takiego zapisu nie było, bo wtedy nie było mowy o koronawirusie – komentuje prezydent Tadeusz Truskolaski.
BiKeRy zazwyczaj były dostępne od 1 kwietnia. W tym roku na ich opóźnienie wpłynął koronawirus. Wcześniej przedłużał się wybór samego operatora systemu. Do przetargu zgłosiła się tylko jedna firma – Nextbike, która obsługiwała system od samego początku i która chciała o ponad 2 mln złotych więcej niż miasto zdecydowało się przeznaczyć na ten cel. Ostatecznie władze Białegostoku zgodziły się zapłacić więcej – czyli prawie 9,5 mln złotych za trzy lata obsługi systemu.
BiKeR działa w Białymstoku od 2014 roku. W systemie zarejestrowanych jest ponad 90 tys. użytkowników, którzy wypożyczali rowery ponad 3 miliony razy. (mt/mc)