
Skąd się wziął dzień żartów? Tego nie wiadomo. Ale obyczaj ten jest obchodzony 1 kwietnia w wielu krajach świata. To oczywiście robienie żartów, nabierania kogoś, wprowadzanie w błąd, by inni uwierzyli w coś nieprawdziwego.
W latach ubiegłych na portalach społecznościowych tego dnia pojawiały się różne żartobliwe informacje białostockich instytucji. To np. powstanie różowego foyer w Operze, nowe zieleńce na Rynku Kościuszki, prom kosmiczny na kampusie UwB, basen olimpijski przy jednej z białostockich szkół, gejzer w Puszczy Knyszyńskiej, albo nowa usługa policjantów: umożliwienie przesyłania paczek z narkotykami i w ramach walki z oszustami sprawdzanie, czy dilerzy nie oszukują swoich klientów.
Czy w dzisiejszych trudnych i niespokojnych czasach (pandemia, wojna) warto żartować?
Zdaniem Artura Brzezińskiego, psychoterapeuty w białostockiej Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji Integra, jak najbardziej. – Żarty są niezbędne do życia. Prócz funkcji ubarwiania, żart jest najbardziej dojrzałym sposobem naszego umysłu na radzenie sobie z trudnymi sytuacjami. Jeśli zdarzają się trudne rzeczy, nasz umysł zaczyna się bronić przed tymi trudnościami, żeby nie zwariować – tłumaczy Brzeziński.
Jeśli zaczynamy żartować, śmiać się, nawet w trudnych sytuacjach, to zmniejszamy obciążenie psychiczne.
– Nie chodzi o brak wrażliwości, tylko poradzenie sobie z problemami, by w tych trudnościach zachować rozsądek i spokój i podejmować właściwe działanie. Żart pomaga przetrwać trudne czasy – podkreśla Artur Brzeziński.
Także żart wobec siebie pokazuje pewien dystans do nas samych, pozwala nam spojrzeć na siebie w inny sposób.
A jak żartować, by kogoś nie skrzywdzić? – Tu ważna jest empatia i wyczucie, a za niewłaściwy żart warto przeprosić – dodaje psychoterapeuta.
Odskocznią od myśli o niespokojnych czasach są też drobne i stałe przyjemności, które – zdaniem Artura Brzezińskiego – trzymają nas przy życiu. – To na przykład oglądanie komedii romantycznych, praca w ogrodzie, spacery. (at)