
– Każdy podróżnik marzy o tym, żeby zobaczyć takie najciekawsze miejsca na świecie, żeby tam nasza noga odcisnęła swój ślad – mówi Lech Pilecki, inżynier, przedsiębiorca, społecznik i autor książki Ach, ten świat. Migawki z podróży. W wielkanocnym wydaniu audycji Radia AKADER opowiedział o wyprawie na Rapa Nui, czyli Wyspę Wielkanocną. To jedno z najbardziej odizolowanych miejsc na globie.
W otoczeniu tajemniczych moai – Lech Pilecki na jednym z najważniejszych stanowisk archeologicznych Rapa Nui. Fot. archiwum prywatne.
Wyspa Wielkanocna leży pośrodku Pacyfiku, 14 tysięcy kilometrów w linii prostej od Polski. – To miejsce porównywałem kiedyś z Madagaskarem. Babcia mawiała: „Jeszcze pojedziesz na Madagaskar małpy straszyć”. Na Wyspie Wielkanocnej małp nie ma, ale są posągi – wspomina Pilecki. Samą wyspę określa jako mityczną, prawie nieosiągalną.
Dotarcie na Rapa Nui to logistyczne wyzwanie. – Można lecieć samolotem z Santiago de Chile lub płynąć z Valparaiso. Lot trwa 4–5 godzin, a rejs statkiem około tygodnia – relacjonuje. – Gdy lądowaliśmy w nocy, widzieliśmy tylko kilka światełek na wyspie. To robiło wrażenie – dodaje.
Ziemia Moai i duchów przodków
To właśnie monumentalne posągi Moai rozsławiły wyspę. Jest ich prawie 900, a najwyższy – Paro – mierzy ponad 10 metrów i waży 80 ton. – Większość z nich ustawiona jest tyłem do morza. Tylko nieliczne – zwrócone ku oceanowi – jakby wypatrywały zbawcy – opowiada Pilecki. – Moim zdaniem to rodzinne grupy posągów ustawiane na cześć przodków – dodaje.
Kamienne figury ustawiano na platformach zwanych ahu, a czerwone „kapelusze” posągów symbolizowały wyższy status społeczny. – Gdy usiadłem kiedyś na takim ahu, zaczęły mnie atakować duże czarne ptaki. Nie było gniazd, więc pomyślałem: duchy – śmieje się podróżnik.
Orongo i kult Człowieka-Ptaka
Wyjątkowym miejscem na wyspie jest ceremonialna wioska Orongo, położona na krawędzi wulkanicznego krateru. – Są tam 53 kamienne nory, do których można było się wczołgać – opisuje Pilecki. To właśnie stąd wysyłano pływaków na pobliskie wysepki, by przynieśli jajko świętej rybitwy Manutara. – Ten, którego sługa zdobył pierwsze jajko, zostawał Człowiekiem-Ptakiem – przywódcą wyspy na rok – tłumaczy.
Zielone wzgórza, czarne skały
Wyspa, choć niewielka, zachwyca krajobrazem. – Ma tylko 163 kilometry kwadratowe, czyli półtora razy tyle co Białystok. Jest młoda geologicznie i pochodzenia wulkanicznego – mówi Pilecki. Odwiedził wulkany Rano Kau i Terevaka, z którego widać całą wyspę. – Wulkan Rano Kau ma krater z jeziorem o zielonkawej wodzie, porośniętym lokalnymi krzewami. Niezwykłe miejsce – podkreśla.
Upadek cywilizacji i… dzwonek z barana
Rozkwit cywilizacji Rapa Nui zakończył się dramatycznie. – Wycinka lasów, szczury zjadające nasiona palm, epidemie, wojny między kastami i wywózki niewolników – to wszystko mogło się do tego przyczynić – tłumaczy Pilecki. Dziś mieszkańcy żyją głównie z turystyki i rzemiosła. – Wyspa jest wciąż magiczna, ale chroniona. Nie wolno wywozić z niej Moai, nie wolno przywozić obcych roślin ani zwierząt – dodaje.
Najcenniejszą pamiątką z podróży jest jednak… dzwonek. – Szukałem go wszędzie. Nigdzie nie było. Aż usłyszałem delikatny dźwięk. Okazało się, że jeden baran ma dzwonek na szyi – wspomina. – Znalazłem pasterza, ale on nie mówił po angielsku. Chciał mi sprzedać całego barana za 100 dolarów. Tłumaczę, że chcę tylko dzwonek. Wziął 50 dolarów. I tak zdobyłem jedyny dzwonek z Wyspy Wielkanocnej – podsumowuje z uśmiechem. (AJ)
Posłuchaj audycji „Lecha Pileckiego podróż na Wyspę Wielkanocną”.
Odtwarzacz plików dźwiękowych
Czytaj także:
Ach, to Podlasie! Lech Pilecki po raz czwarty zaprasza w sentymentalną podróż po regionie