Już piąty dzień trwa dramatyczna walka z żywiołem w Biebrzańskim Parku Narodowym. Ogień objął już ponad 8 tysięcy hektarów.
Akcja gaszenia prowadzona jest z lądu i powietrza – wodę zrzucają samoloty i śmigłowiec. Palą się tereny trudno dostępne, dlatego strażacy by dotrzeć na miejsce muszą iść pieszo kilka kilometrów.
W pożarze giną zwierzęta – zarówno te mniejsze, jak i większe. Strażacy napotykają na zwęglone ciała młodych łosi czy ptaków, które mają teraz okres lęgowy.
Służby parku i strażacy są zgodni – pożar powstał z winy człowieka, wskutek wypalania traw. Zarzewie ognia było małe, ale rozniósł je wiatr. Nie wiadomo kiedy uda się ugasić pożar, bo torfowiska mogą palić się miesiącami. Wszystko zależy od pogody, przede wszystkim od siły i kierunku wiatru. Pożar pomógłby zatrzymać deszcz, ale pierwsze opady mogą pojawić się dopiero w piątek (24.04). Panująca susza jest największą od niemal 50 lat.
Biebrzański Park Narodowy to największy park narodowy w kraju. Obejmuje powierzchnię blisko 60 tysięcy hektarów. To miejsce niezwykle cenne przyrodniczo, żyje tu wiele rzadkich gatunków ptaków wodno-błotnych. To też ostoja łosi.
Pomoc dla płonącej Biebrzy płynie z każdej strony. Rząd zapewnił, że środków finansowych na akcję gaśniczą nie zabraknie. W sieci trwają zbiórki pieniędzy. Na portalach zrzutka.pl i siepomaga.pl zebrano już ponad 800 tys. złotych. Wpłat można też dokonywać na specjalne konto Biebrzańskiego Parku Narodowego – BANK BGK 31 1130 1059 0017 3397 2620 0016 tytułem: „darowizna pożar 2020”. Z informacji BPN wynika, że jak dotąd wpłacono prawie 1,2 mln złotych.
W akcję wspierania strażaków angażują się okoliczni mieszkańcy, którzy dostarczają prowiant i wodę. W pomoc zaangażowali się również kibice Jagiellonii Białystok. Każdy z nas może pomóc. (mt/mc)