Grali bluesa ponad 33 godziny i tym samym pobili nieformalny rekord Polski. Podlaski Maraton Bluesowy zakończył się w sobotę (14.12) późno w nocy.
Zdaniem Marka Gąsiorowskiego, jednego z organizatorów imprezy, udało się zrealizować trzy cele. – Zrobiliśmy dobrą promocję muzyki, zrobiliśmy promocję wizerunku muzycznego województwa podlaskiego, że my to nie tylko tam te przaśne piosenki, ale też i poważna bluesowa muzyka, która niesie za sobą piękny ładunek emocji. I najważniejsze to upowszechniliśmy też ideę pomocy naszym rodakom na wschodzie. Młodym rodakom, którzy w Polsce chcą studiować i wobec Polski mają naprawdę bardzo poważne i rozległe plany
W Sześcian Pubie, gdzie odbywał się Podlaski Maraton Bluesowy, były dwie sceny. Wystąpiły na nich 22 zespoły z Polski i zagranicy. Organizatorzy szacują, że w sumie zaprezentowało się ponad 100 muzyków, grających nie tylko tradycyjnego bluesa.
– Było troszeczkę jazzu, było troszeczkę folka, był rap, bo to jest tak samo jak w bluesie, wyrażanie siebie niekoniecznie zgodnie z kanonem. W rapie tak naprawdę jest spontan, tak jak w bluesie i o to chodzi – dodaje Marek Gąsiorowski.
Od 2018 roku co roku w Białymstoku jest bity rekord grania bluesa non stop. Wtedy było to 28 godzin. (hk)