
Inicjatywa nie jest nowa.
– My nie jesteśmy prekursorami w tym zakresie, robione to już było w innych jednostkach w Polsce – mówi ppor. Kamil Glanowski, rzecznik prasowy Aresztu Śledczego w Białymstoku. – W Warszawie wykonywali to we współpracy z Fundacją Ronalda McDonalda. My robimy to z Fundacją Katryńskich, która współpracuje z tą Fundacją Ronalda McDonalda. W naszym areszcie jest to nowy projekt, ale weszliśmy w niego chętnie.
Kilkanaście kobiet zajmuje się dzierganiem czapek od dwóch miesięcy.
– Jest to bardzo czasochłonne, jedna czapka zajmuje około 1,5 godziny, może nawet więcej. Nie umiałam szyć, nauczyłam się dopiero tutaj. Myślałam, że to będzie łatwiejsze, ciężko było się nauczyć. Teraz jak już umiem, to bardzo przyjemnie się to robi. Bardzo się cieszę, że mogę pomóc i pomyśleć o innych, a nie tylko o sobie – mówi Monika, osadzona w białostockim areszcie.
Wychowawczyni z aresztu również uważa, że jest to dobra inicjatywa.
– To jest zabicie czasu wolnego i forma spędzenia czasu wolnego inna niż pobyt w celi mieszkalnej. Osadzone mówią, że to na szczytny cel. Są zadowolone, że mogą pomóc, tym bardziej chorym dzieciom – zapewnia mjr Anita Aleksiejuk, starszy wychowawca Aresztu Śledczego w Białymstoku.
Kolorowe czapki zostaną przekazane dzieciom w przyszłym tygodniu. (hk)