Bezdomni przebywają najczęściej w pustostanach, w zsypach, na klatkach schodowych. Streetworkerka Monika Lewko z Fundacji Spe Salvi zaznacza, aby nie dawać osobom bezdomnym pieniędzy czy jedzenia, bowiem tym samym nie pomagamy, a przeciwnie – przyzwyczajamy ich, by nadal przebywałi w miejscach niemieszkalnych. Lepiej poinformować odpowiednie służby.
– Zachecamy, by mieszkańcy dzwonili do streetworkerów (nr tel. 85 732-01-34). Wystarczy podać adres, gdzie taka osoba przebywa. My przyjeżdzamy i pomagamy. Jako streetworkerzy przekierowujemy osobę do specjalnych placówek, a w Białymstoku są takie trzy: przy ul. Grunwaldzkiej, Sienkiewicza i Raginisa. Interweniujemy też na SORach, a w każdy czwartek na Rynku Kościuszki mamy karetkę da osób chorych. Piszemy też pisma do MOPR, pomagamy wszystkim, którzy chcą uczestniczyć w terapii, by móc wyjść z kryzysu bezdomności – wylicza Monika Lewko.
Warto też dzwonić do Straży Miejskiej (986), zwłaszcza gdy w nocy spotkamy osobę bezdomną. – Organizm bardzo szybko się wychładza, część osób może być pod wpływem alkoholu, a dzięki interwencji ratujemy czyjeś życie – podkreśla Monika Lewko.
W Białymstoku jest około 500 osób pozostających w bezdomności. – Jako fundacja, w centrum streetworkingu przy ul. Warszawskiej, przyjmujemy ponad 300 osób. Są tacy, którzy regularnie do nas przychodzą i ci, którzy nie przychodzą, ale my ich odwiedzamy – dodaje Lewko. (at)
Co robi streetworker?
– monitoruje miejsca opuszczone, pustostany,
– nawiązuje pierwszy kontakt z osobami bezdomnymi,
– informuje osoby bezdomne o miejscach, w którym mogą szukać pomocy,
– towarszyszy potrzebującym w załatwianiu spraw w instytucjach, szpitalach itp,
– motywuje osoby bezdomne do zmiany sytuacji życiowej.